środa, 28 listopada 2012

O nominacji Liebster Blog...

Hm... o Liebster Blog dowiecie się na stronie : 
http://kota-paczy.blogspot.com/2012/11/liebster-blog.html

a ja odpowiem na pytania, które zadała Klaudia, gdyż mnie nominowała i się cieszę z tego powodu.


1.Jakiś konkretny cel, plan , bądź marzenie ?
- Założyć rodzinę i mieć w przyszłości swój, własny dom.
 2.Czy Twoim zdaniem warto byłoby cofnąć czas , do wybranego przez Ciebie momentu ?
- Wydaje mi się, że nie. Czas leci i nic na to nie poradzisz.
 3.Czy swoje życie zaliczasz do udanego ? Dlaczego ?
- Nie do końca. Życie jak życie, nie każde jest wspaniałe. Chociaż doświadczyłam super chwile i pewnie jeszcze takie mi się przydarzą.
 4.Ludzie ranią ... czy Ty potrafisz wybaczyć im wszystko ?
- Tak myśląc to chyba tak. Każdy popełnia błędy i rani osoby, mimo tego, że wcale nie miał tego w zamiarze. Lecz jeśli z premedytacją to coś innego i zależy w jakim sposób.
5.Zwątpienie będzie zawsze... w jakich sytuacjach wątpisz w samą siebie ?
- Oj, trudne pytanie. Wiele jest chwil kiedy wątpię w siebie. Np. gdy czuję się bardzo źle, co jest wywołane różnymi sytuacjami. 
6.Każdy nie raz wylądował na dnie . Co jest podstawą, aby z owego dna się podnieść ?
- Myślę, że wiara, że może być lepiej. Że życie nie kończy się na samych porażkach i smutkach. Bardzo wiele pomaga nam też bliska, zaufana osoba.
7.Przepis na uśmiech każdego dnia ?
- Nie mam przepisu, ale dobre towarzystwo, w którym czujesz się na luzie i możesz żartować, bez obawy, że ktoś będzie z Ciebie szydził lub Cię wyśmieje.
8.Pijesz, palisz ? Co Ci to daje ?
- Nie palę, a piję jeżeli jest okazja. Co to mi daje? Jestem bardziej rozmowna ;)
9.Dlaczego zaczęłaś/łeś pisać bloga ? 
- Bo chciałam pozbyć się chociaż trochę negatywnych emocji. Po prostu chciałam napisać to, co jest w moim życiu.
10.Wartości jakie w życiu cenisz najbardziej ?
- Miłość, przyjaźń.
11.Jaką cechę charakteru, którą sam/sama posiadasz doceniasz najbardziej ?
- Wyrozumiałość. 


Niestety nie nominuję żadnych osób, gdyż nie bywam tu często i nie obserwuję blogów. 

piątek, 21 września 2012

Tata wyjechał

Tata wyjechał ponownie za granicę. Jest spokojnie. Ze wszystkim jest ok. Wydaje mi się tak bynajmniej. Szkoła jak szkoła, każdy na nią narzeka, ale nie jest najgorzej. Teraz już nie kładę takiego nacisku na nią. Nie uczę się jak w gimnazjum. Taka mała olewka, ale nie całkowita. Pogoda psuje się, często jest zimno, jak chyba w całej Polsce. 


czwartek, 13 września 2012

Później było lepiej...

Wszystko z czasem stawało się lepsze. Prócz pogody. Ona była do dupy. Deszcz, ciemne niebo, jakby miało coś się złego wydarzyć. Chmury zasłaniające słońce. Ono przedostawało się mozolnie, co było bardzo rzadkim zjawiskiem. Tata nie był pod wpływem alkoholu, jak wcześniej. Jedynie w małej dawce, ale to z powodu tego, że leczył się alkoholem. Można sobie wyobrazić człowieka z cholernym, niewyobrażalnym kacem, po niespełna tygodniu picia. A więc, prawie że wszystko było dobrze. Pozostała jeszcze szkoła. Nie będąc pierwszy tydzień na lekcjach, wszyscy popędzili do przodu, a ja zostałam w tyle. Wiedzieli już mniej więcej gdzie są sale itp. Ja kompletnie nic. Nastąpiło wtedy kilka pomyłek, było niekomfortowo, zresztą nieprzyjemnie. Cóż, dzisiejszy dzień nie był okropny. Mogę go uznać za w miarę udanego, mimo tego, że lekcji miałam 8 ;P


poniedziałek, 10 września 2012

Zamieszanie z powodu lekcji.

10 września 2012

Pojechałam do szkoły. Miałam szpilki, ale musiałam je zmienić w nysce, bo niewygodne. Nie wyrobiłabym. Pierwszy dzień w szkole, dlaczego pierwszy? Bo wcześniej byłam chora. Pierwsza lekcja niemiecki. Zamieszanie, gdzie moja klasa? Nikogo nie znam, nie mam pojęcia w jakiej sali są zajęcia. NIC. W planie też nie było żadnych informacji. Zadzwonił dzwonek, zrobiło się pusto na korytarzu, a ja stałam poD klasą. Przebiegł ktoś, zauważyłam, że to znajomy, więc spytałam. 
- Ty na niemiecki?
- Nie, na francuski. - I w tej chwili nie wiedziałam, co mam zrobić, więc w pośpiechu spytałam.
- A wiesz gdzie jest niemiecki?
Odpowiedział mi szybko.
- Gdzieś na dole, ale nie wiem gdzie.- Nasza rozmowa się skończyła. Zeszłam na dół i zobaczyłam kilka osób, rozmawiały z nauczycielką. Usłyszałam kawałek rozmowy.
- Powiedziała nam pani, że mamy wyjść, bo piszą jakieś testy.
- Nie macie niemieckiego, możecie zostać w szkole, lub pójść gdzieś na tych lekcjach.
.........
- I po co przychodziłam do szkoły na 8!? Mogłam sobie pospać. - Mówiła jedna dziewczyna do drugiej. Więc i ja pomyślałam, że nie mam niemieckiego. Poszłam do parku nieopodal szkoły. Minęła godzina i zadzwoniła do mnie koleżanka.
- Gdzie jesteś?
- W parku.
- Jak to w parku?
- No nie mam niemieckiego.
- Jak to nie masz, jak masz. Piszecie testy. 
- A to nie wiedziałam.
.......
Zaprowadziła mnie do klasy gdzie pisali testy. Nauczycielka wręczyła mi kartkę i napisałam test.
......
Reszta lekcji nie była zła.

niedziela, 9 września 2012

100 zł.

7 września 2012

Ranek był podobny, widziałam go chwilę trzeźwego. Później już nie wiem, co się działo...


Godzina 16-18.
O 16 wróciłam z zakupów (krawiec i buty na wf). Weszłam do pokoju i odłożyłam siatki na łóżko. Chciałam  się przebrać, ale tata wszedł do pokoju. Chciał rozmawiać, ale jak zwykle działał na niego alkohol. Zaczął rozmowę, teraz już nie pamiętam, o czym. Trwała ona 2 godziny z krótkimi przerwami...


Wieczór
Przyszedł do mnie chłopak o 18. Siedzieliśmy razem i czekaliśmy na film "Zmierzch-Zaćmienie". X kiedyś oglądnął ze mną pierwszą część ostatniej i w miarę mu się spodobało, więc mógł i obejrzeć poprzednią część. Nie mieliśmy, co robić, więc chwilę pograliśmy na necie. Jak zwykle przytulanie itp. bo bez tego nie da się obejść. Gdy już leciał film przyszedł tata. Zaczął znowu coś mówić, chciał pogadać z X. No i rozmowa się zaczęła.

Chwilę potem.
Tata wręczył X 200 zł za pomalowanie dwóch pokoi u mnie w domu.
-Jeżeli uważasz, że to za mało to powiedz.- Rzekł tata.
-Nieee... to nawet za dużo. - Odpowiedział i był nieco speszony zaistniałą sytuacją. Trwała chwila ciszy, gdy tata znowu powiedział.
- Ale na prawdę, jeżeli to za mało to mów.
-Nie, nie jest za mało.
...........
-Tato, ale ja też malowałam z X pokoje. - Rzekłam lekko skrzywdzona.
-Ale to Twój dom, a on to dla Ciebie zrobił. - Powiedział delikatnie się śmiejąc, lecz ten śmiech nie był drwiący.
-No ale to trochę niefair. - Ostatnie słowa ucichły, były mniej słyszalne od pozostałych. Byłam trochę speszona.
-Jeżeli na coś potrzebujesz to mów.
-Ale to nie jest tak, że coś pilnie potrzebuję. Po prostu... o tak. Nooo. Tak o... - Odpowiedziałam i nie chciałam nalegać.
- Widzisz X jaka moja córka jest porządna? Nie żąda od ojca kasy jeżeli ich pilnie nie potrzebuje.
...........
Tato przyniósł mi 100 zł. Byłam zadowolona. Dał mi pieniądze pod jednym warunkiem. "Nie dam Ci kasy na szpilki".

Cieszyłam się. Powiedziałam X:
-Jutro jedziemy na zakupy!




czwartek, 6 września 2012

Z rankiem odeszły me nadzieje...alkohol wciąż wygrywa

6 września 2012

Dzisiaj rano widziałam go pięć minut trzeźwego. Było to dla mnie zaskoczeniem, lekkim szokiem, ale i dobrą wieścią. Gdy wyszedł do pokoju spytałam mamy:
-Co się stało, że tata jest trzeźwy?
-To tylko na chwilę. Zaraz znowu będzie pijany, przecież non stop chodzi do pokoju popijać.-I zapadła cisza. Moje nadzieje, że coś w nim się zmieniło uciekły, spełzły po mnie i schowały się gdzieś w kącie, a może uciekły poza granice domu? 
A tak się przez chwilę w duchu cieszyłam, że widzę go trzeźwego, skacowanego, marnego, ale trzeźwego. Mówił całkiem inaczej niż jak jest pijany. Już zapominam jaki jest bez alkoholu. Zapominam... nie pamiętam. Jedynie ta chwila mi to przypomniała. Niedługo już zginie w teraźniejszości i faktach o moim ojcu... alkoholiku. 

Tego samego dnia.
   Mama wyszła z domu na zakupy. Ja zostałam w domu, mam anginę. Siedziałam na laptopie, gdy ojciec przyszedł do mojego pokoju. Miałam nadzieję, że zobaczę go innego, ale to były złudne nadzieje. Już po pierwszych słowach, jakie powiedział wiedziałam że wypił. Zachowanie też świadczyło o tym nieprzyjemnym fakcie. Z pozoru alkohol jest dla ludzi, ale proszę!... z umiarem. Tak więc ojciec chciał ode mnie czegoś. Już sobie przypomniałam. Wcześniej dzwonił telefon, nikt nie odebrał. Przyszedł mi powiedzieć, bym oddzwoniła na dany numer. Odpowiedziałam:
-Nie będę dzwoniła do nikogo. Chyba, że Ty będziesz gadał.- Skończyłam trzymając w dłoni telefon.
-Zadzwoń pod ten numer.- Był coraz bardziej zły, ale ja nawet nie wiedziałam kogo usłyszę pod tym numerem. Nie mięliśmy tego numeru zapisanego. Nie chciałam dzwonić. Sprzeczka trwała chwilę, po czym ojciec powiedział żebym zadzwoniła, a on będzie rozmawiać. Wyszedł do pokoju. Wrócił po niespełna dwóch minutach i powiedział, że nic mu nie zadzwoniło. 
-Zadzwoniło. Pewnie coś kliknąłeś, albo nie odbiera. 

Kilka chwil później.
-Wyprowadzicie się na "Sobięcińską"*. Z matką, nie będziecie mnie już więcej poniżać! Macie jeszcze 15 dni!- Rozległ się niemal krzyk. Zduszony przez alkohol, ale słyszalny. Był rozgniewany. Ja tylko słuchałam, co on mówi. Milczałam, bo po co się odzywać. - Cały czas mnie poniżacie!- I wtedy odpowiedziałam.
-Kiedy ja Ciebie niby poniżyłam?
-Cały czas. - Odpowiedział bez namysłu.
-Tak!? To podaj mi przykłady! - Wtedy nie potrafił odpowiedzieć niczego sensownego. Nie podał żadnego przykładu. Bo jaki mógł podać?
-Robiłem i robię na wygnaniu żebyście miały tu dobrze. Żebyś miała to. -Wskazał na laptopa. Chwilę milczał  Rozczulił się, jak to zwykle, gdy alkohol działa i powiedział. -Kupiłaś sobie to, bo dałem Ci pieniądze. - Gdy to mówił kopnął w drukarkę dając znak, że o nią chodzi. Nasza "rozmowa", chociaż rozmową nie da się tego nazwać trwała jeszcze chwilę. Podczas niej wzruszyłam się, miałam niemalże mokre oczy, ale nie chciałam o tym myśleć. Nie mogłam płakać. Niedługo potem ojciec poszedł się kąpać. 

*Sobięcińska - małe, jednopokojowe mieszkanie. Znajduje się na ulicy "Sobięcińska" dlatego taka nazwa. Jest oddalona od naszego miejsca zamieszkania o około 4 km. 

2-3 godziny później.
Kłótnia w kuchni. Siostra (pięć lat młodsza ode mnie) sprzecza się z pijanym ojcem o jakąś rzecz. Nie wiem, o co chodzi, nie wsłuchiwałam się w rozmowę. Po jakimś czasie W przychodzi do mojego pokoju zapłakana. Rzuca się na łóżko. Ojciec przychodzi również, pytając się gdzie ona jest. Nic nie odpowiedziałam. Odchodzi. Po jakimś czasie znowu widzę go u siebie w pokoju.
-Chcę się z wami trochę pokłócić.- Powiedział i był zadowolony.
-A ja nie chcę. - Nie spojrzałam na niego wypowiadając słowa.
-Ale ja chcę. Co boisz się? - Spytał, czekając na zadowalającą odpowiedź, otrzymał nieco inną.
-Nie jestem taka głupia.
-Boisz się, bo ojciec ma nieco więcej siły niż Ty.- I wyszedł z pokoju, ale na niedługo. Wrócił. Zaczął coś mówić do W, ona krzyczała.
-Wyjdź stąd!- A on jej odpowiedział.
-Nie wyjdę, chcę się z Tobą trochę pokłócić.- Ona wydzierała się.- Wyjdź stąd! Wyjdź!- Ale to było na nic. W końcu przyszła mama. Powiedziała ojcu, żeby wyszedł a W się sama uspokoi. On nadal nie słuchał. Doszło do lekkich rękoczynów, a mianowicie do przepychanek. Ojciec zauważył, że mama ma w dłoni nóż. Przyszła z kuchni, obierała warzywa na obiad. Gdy to spostrzegł powiedział.
-Ty masz nóż. 
-Co z tego, wyjdź a W sama się uspokoi.- Łagodnie powiedziała nadal przepychając się z ojcem, nóż odchylając do tyłu, by nikomu nie stała się krzywda. 
-Mam ci dać w pysk!?- Ojciec krzyknął w stronę mamy. Po tych słowach przestraszyłam się trochę, lecz oni nadal się przepychali. 
-Bo strzelę Ci!- Ale wtedy mama odpowiedziała nie wahając się.
-Żebym ja Ci zaraz nie strzeliła. - Po dłuższych przepychankach ojciec upadł na podłogę i powiedział.
-Widzisz, obroniłem się.


To było z dzisiejszego dnia. W skrócie opisane, ale i tak wiem, że się rozpisałam. Nie wiem czy to przeczytaliście czy nie, ale ważne, że ja to opisałam. Nawet nie mam pojęcia czy ktoś kto to przeczyta ma podobną sytuację. Miłego dnia. 

Pierwszy post, no i o co chodzi w tym?

Hej Wam. 
Pierwszy post. Już wiecie dlaczego postanowiłam prowadzić tego bloga, ale nie wiem, ile on wytrzyma. Mam nadzieję, że nie krótko i że nie dowiedzą się o nim znane mi osoby, znajomi, rodzina. To jest dla Was, jeżeli będziecie czytać. To jest, można powiedzieć anonimowy blog. Nie będę ujawniać w nim swojego imienia, ani danych osobistych. Tutaj będzie moje życie. Czasami wcale nie jest dobrze, ale jak to w życiu bywają chwile piękne, nawet ze łzami szczęścia. Ale... właśnie, musi być zawsze ale. Wszystko ma złe strony, tak samo ono, czyli życie. Nie wiem, czy cokolwiek Was poruszy. A być może niektórzy z Was mają tak samo. Blog zapewni mi być może ulgę. Zapraszam do czytania. 


NoMore.